Coraz prężniej rozwija się działalność naszego Klubu Podróżnika, który działa przy Zespole Szkolno – Przedszkolnym w Siennej. Tym razem nasza grupa śmiałków postanowiła sprawdzić co dzieje się u naszych południowych sąsiadów – Słowaków.
Słowacja to kraj zamieszkujący ponad 5 mln mieszkańców a pod względem powierzchni jest 6 razy mniejszy od Polski. Nie przeszkadza to jednak naszym sympatycznym sąsiadom posiadać największą ilość zamków w przeliczeniu na mieszkańca na świecie i posiadać najdłuższą sieć oznakowanych szlaków turystycznych w Europie (ponad 13 tys. km).
Ze cel kolejnej wyprawy obraliśmy Sulowskie Skały. Sulowskie Skały, należące do regionu Gór Strażowskich, są określane często mianem słowackich Dolomitów. Postanowiliśmy sprawdzić ile w tym prawdy.
Wyprawa miała miejsce w ubiegła sobotę (14.10.2023 r.) a pogoda w ten dzień (bezchmurnie i słonecznie) zachęcała dodatkowo do wojaży.
Skoro już wspomniałem o słowackich zamkach to oczywiście na naszej trasie musiał się jeden znaleźć, a mowa tutaj o zamku Sulov.
Warownia, zwana również Orlim Gniazdem, zachwyca lokalizacją – mieści się na niedostępnym szczycie. Panorama jest przednia, a przez głowę przemyka tylko „jak oni do diaska postawili tutaj ten zamek, no jak?”.
W zasadzie jest jedną z najbardziej niedostępnych słowackich warowni, wybudowaną zapewne przez Husytów, jeszcze w XV wieku i wkomponowana została w skały. Obecnie możemy spacerować po resztkach murów, które niegdyś co do metra wypełniały przestrzeń pomiędzy trzema turniami skalnymi.
Zanim jednak tam dotarliśmy mieliśmy do przebycia kilkumetrowy odcinek, który wiódł przez piękny bukowy las i miejscowe wąwozy, które w pewnym momencie ostro kierowały nas w górę. Trasa bardzo wymagająca ale kiedy dotarliśmy w okolice pierwszych skał górujących nad okolicą przepiękne i zapierające dech w piesiach widoki sprawiły, że zapomnieliśmy momentalnie o zmęczeniu. Kolejny odcinek był bardzo wymagający i bardzo urozmaicony. Pokonywaliśmy wąskie przesmyki między kolejnymi skałami wdrapując się coraz bardziej w górę a nieodzowną pomoc stanowiły różnego rodzaju poręcze, klamry i drabiny.
Kiedy dotarliśmy do zamku czekało nas niestety niemiłe rozczarowanie. Zamek tego dnia był niedostępny dla zwiedzających z powodu prac renowacyjnych. Informacja taka została tego samego dnia zawieszona na kartce i przypięta do tablicy na parkingu przez straż leśną na naszych oczach. Poczucie humoru i wyczucie czasu naszych południowych sąsiadów – bezcenne.
Jednak ten fakt nas nie zraził, ponieważ na naszej dalszej trasie czekała kolejna atrakcja – jaskinia Sarkania Diera (Smocza dziura). Kolejne kilometry to prawdziwy rollercoster przez las – wejście pod strome zbocze, strome zejście, kolejna góra, kolejne zejście. Na szczęście na szczytach skał czekały na nas przepiękne tarasy widokowe, które ukazywały w całej okazałości piękno okolic. Dodatkowo na tych skalnych półkach wystarczyłby jeden nierozważny krok aby rozpocząć krótki, kilkusetmetrowy lot w dół. Nasza grupa należy jednak do rozważnych turystów i nikt nie próbował przeprowadzać żadnych crashtestów.
W Słowacji znajduje się około 6 tys. jaskiń i porównując ją do polskiej jaskini, którą już zwiedziliśmy (Jaskinia Malinowska) to można wysnuć jedną uwagę. Polska jaskinia to zejście przez szczelinę w dół a słowacka to… kolejna mozolna wyprawa pod stromą górę. Sam widok potrafił zniechęcić… Ale nie nas… Szybki marsz w wykorzystaniem kolejnych klamr i drabin pozwolił nam dosięgnąć celu. Ponoć według legend w tejże pieczarze rezydował trzygłowy smok. Niestety, nie zastaliśmy go a obowiązki gospodarza przejął… młody nietoperz, który za nic mając naszą obecność smacznie sobie spał zwisając (jak to w końcu nietoperz) głową w dół.
Ostatni akord wyprawy to krótkie zejście w dół i wędrówka po lesie i wyjście na malownicze polany umiejscowione pod skałami. Wystarczało jednak obejrzeć się za siebie by kolejny raz wzdychać z zachwytu na widok dumnych skał górujących nad okolicą i wkomponowanych w poniższe lasy.
W tym miejscu chciałbym serdecznie i gorąco podziękować wszystkim uczestnikom wycieczki – uczniom oraz rodzicom. Bardzo miło i sympatycznie się wędruje po górach w takim doborowym towarzystwie i mimo zmęczenia myślę, że każdy był zadowolony. Dziękuje także za przesłane zdjęcia z wyprawy i wiele miłych słów, które dodatkowo motywują do dalszego działania w ramach Klubu Podróżnika.
Jeszcze raz serdecznie dziękuje i niezdecydowanych zapraszam na kolejne wojaże!
Do zobaczenia na kolejnym szlaku!